fot. M. Żegliński
fot. M. Żegliński
Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
2555
BLOG

Ochroniarze nie ochronią

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Gospodarka Obserwuj notkę 1

Kontrolę bezpieczeństwa na części polskich lotnisk na dobre przejęły już prywatne firmy ochroniarskie. Jak pokazuje życie – zaliczają fatalne wpadki. Czy to zaproszenie dla terroryzmu?

Oszczędzanie na bezpieczeństwie skończyć może się tylko jednym – katastrofą. Czy niedługo w Polsce dojdzie do zamachu terrorystycznego? Czy zostanie porwany samolot lecący z Polski? Na jego pokładzie znajdzie się bomba? Wbrew pozorom te pytanie nie są bez sensu. W pogoni za ciągłą oszczędnością kontrolę bezpieczeństwa na największych polskich lotniskach cywilnych przejęły prywatne firmy ochroniarskie. I zaliczają alarmujące wpadki.


Miało być lepiej bo taniej

Przez wiele lat kontrolę bezpieczeństwa pasażerów zapewniała Straż Graniczna wraz ze Strażą Ochrony Lotniska. To funkcjonariusze SG kontrolowali pasażerów przechodzących przez bramki wykrywające metal i prześwietlali ich bagaże natomiast pracownicy SOL sprawdzali pracowników, pojazdy oraz towary wjeżdżające na lotniska.

W zeszłym roku zmieniło się prawo lotnicze i całą odpowiedzialność za kontrolę bezpieczeństwa przerzucono na zarządzających lotniskami. Ci wykorzystali do tego Służby Ochrony Lotniska. To formacja powołana do życia przez zarządzających lotniskami, którzy tworzą ją poprzez wyodrębnienie wśród swoich pracowników grupy odpowiedzialnej za ochronę. Nowelizacja prawa lotniczego dopuściła także do lotnisk zewnętrzne agencje ochrony co miało obniżyć koszty. Od połowy zeszłego roku obowiązki kontroli bezpieczeństwa na kilku lotniskach zaczęli przejmować pracownicy tych agencji (wcześniej oczywiście zorganizowano przetargi, w których nie wygrali najlepsi, a najtańsi). W Warszawie za bezpieczeństwo odpowiada Konsalnet, w Modlinie Poczta Polska ze Stekopem, a w Katowicach-Pyrzowicach – Gwarant. Na początku ochroniarzom pomagał jednak SOL. W maju tego roku prywatne firmy przejęły pełną odpowiedzialność za kontrolę bezpieczeństwa.

 

Czarny piątek

 
W czerwcu na lotnisku Chopina zdarzył się czarny piątek. W godzinach lotniczego szczytu na początku wakacji za kontrolę powinni samodzielnie odpowiadać ochroniarze Konsalnetu. Choć działały wszystkie bramki do sprawdzania pasażerów, to kolejka ok. godz. 16.00 liczyła 200 metrów! Rzecznik lotniska, Przemysław Przybylski, oficjalnie przyznał, że firma sobie nie radzi, a winą za problem obarczył początek szczytu wakacyjnego.

Gdy samoloty odlatywały, ich pasażerowie dopiero stali w kolejce do kontroli bezpieczeństwa. Władze lotniska apelowały, aby do odprawy stawiać się możliwie jak najwcześniej, ale to nie wystarczało. Wiele osób tego dnia musiało zostać w Warszawie, a władze lotniska obiecały zwrócić im koszty biletów.

Zdarzały się też poważniejsze wpadki. W Warszawie krąży opowieść o kontroli członków załóg samolotów, gdy nastąpiła awaria prądu. Zamiast więc przeprowadzać kontrolę manualną (fizycznie sprawdzić każdego członka załogi i jego bagaż), pracownicy Konsalnetu mieli przepuszczać kontrolowanych przez nieczynne bramki do wykrywania metali i ręcznie przepychać bagaże przez nieczynne skanery rentgenowskie, udając, że w ten sposób sprawdzają co jest w środku. Dopiero gdy zauważył to któryś z pracowników Służby Ochrony Lotniska ochroniarze zaczęli sprawdzać wszystko ręcznie. O sprawie pisał m.in. „Wprost”.


 
Służba całą dobę

Wpadki zdarzają się jednak nie tylko w Warszawie. W Katowicach, gdzie za ochronę odpowiada Gwarant, momentami także nie było ciekawie. Firma zatrudnia na lotnisku ok. 70 osób. Ochroniarze powinni pracować po maksymalnie 12 godzin, co ma zapewnić ich wysoką sprawność i odpowiednie standardy bezpieczeństwa. Tymczasem „Gazeta Wyborcza” dotarła do dokumentów, z których wynika, że niektórzy pracowali po 15 czy 16 godzin, a rekordzistka aż 26 godzin.

Aby sprawdzić czujność pracowników przy przepuszczaniu bagaży przez rentgen na ekranie monitora co jakiś czas pojawia się fałszywe zagrożenie, tzw. TIP. Może to być np. kontur noża albo pistoletu. Operator musi wtedy wcisnąć odpowiedni guzik, aby sprawdzić, czy był to test. Jeśli tak, to pojawi się komunikat: „Wykryłeś wirtualne zagrożenie”. Ale jeśli pojawi się hasło: „Nie byłeś testowany” oznacza to, że pasażer naprawdę próbuje przewieźć coś zabronionego i trzeba działać. Aby sprawdzać skuteczność pracowników (każdy z nich loguje się indywidualnym kodem), raz na miesiąc sporządza się statystyki kontroli. Według informacji „Wyborczej” wielu ochroniarzy nie miało 100 proc. wykrywalności, a niektórzy przepuścili prawie wszystkie testowe zagrożenia. Co więcej 9 kwietnia straż graniczna zatrzymała pracownicę tej firmy ochroniarskiej, która była pijana. Ochroniarka z 0,5 promila alkoholu we krwi odpowiadała za bezpieczeństwo lotu do Tel Awiwu.

 

Dlaczego nie wyszło?

– Odpowiedzialni za nowelizację prawa lotniczego zakładali, że pracownicy agencji ochrony będą wykonywali swoją pracę na tym samym poziomie co Służba Ochrony Lotniska a wcześniej Straż Graniczna – komentuje szef lotniskowej Solidarności Robert Siarnowski. Niestety założenia zapisane na papierze po raz kolejny nie przystają do rzeczywistości.

– Firmy ochroniarskie nie mają odpowiedniej liczby personelu uprawnionego do przeprowadzania kontroli bezpieczeństwa. Najlepiej widać to było na przykładzie kolejek na warszawskim lotnisku czy długiego czasu pracy w Katowicach. Pracownicy firm zewnętrznych nie mają również praktycznie żadnego doświadczenia w wykonywaniu powierzanych im obowiązków. Stąd liczne doniesienia o błędach i nieprawidłowościach. Również w Modlinie, ponieważ firma, która ochrania lotnisko, nie miała wystarczającej liczby wykwalifikowanego personelu, przez kilka miesięcy po otwarciu lotniska do jego zamknięcia w grudniu zeszłego roku 80–90 proc. operatorów kontrolujących pasażerów stanowili pracownicy SOL z lotniska w Warszawie. Prawdopodobnie tylko dzięki ich wiedzy i doświadczeniu możliwe było uniknięcie błędów, które zdarzyły się na innych lotniskach, gdzie wchodziły zewnętrzne firmy ochroniarskie. Warto dodać, że konsorcjum Poczta Polska – Stekop, które ochrania lotnisko w Modlinie zajęło drugie miejsce w przetargu. Firma, która go wygrała zrezygnowała z powodu braku personelu – opowiada Siarnowski, który także pracuje na lotnisku.

Kolejnym błędnym założeniem nowelizacji prawa lotniczego było, że da się robić to samo za mniejsze pieniądze. Pracownicy agencji ochrony, którzy mają przejąć kontrolę bezpieczeństwa od SOL są zatrudniani na umowy śmieciowe i na niejasnych warunkach. – Konsorcjum, które wygrało przetarg na ochronę warszawskiego lotniska składa się z sześciu spółek, a większość zatrudnianych pracowników ma umowy w każdej z nich. Po kilka umów na jedną osobę – tłumaczy przewodniczący.

Nie wszyscy chcą iść drogą obniżania kosztów. Niektórzy z zarządzających lotniskami twierdzą wręcz, że na podstawie doświadczeń z innych portów zrezygnowali z planów przekazania ochrony zewnętrznym agencjom, żeby uniknąć takiego bałaganu i zagrożenia u siebie.

 
„S” ostrzegała


Solidarność już w zeszłym roku ostrzegała przed oddawaniem kwestii bezpieczeństwa w nieprzygotowane ręce. Przewodniczący Sekcji Krajowej Pracowników Transportu Lotniczego i Obsługi Lotniskowej Robert Siarnowski wysłał w tej sprawie list do ministra transportu Sławomira Nowaka. Odpowiedź z resortu brzmiała: „my nie mamy zastrzeżeń”. Tymczasem niedługo potem ukazał się raport Najwyższej Izby Kontroli, która potwierdziła zarzuty „S”.

– W tym roku na polskim rynku wydawniczym ukazała się książka pt. „Pilot. Naga prawda. Czynnik ludzki w katastrofach lotniczych”. Autor David Beaty opisuje w niej dwa rodzaje błędów prowadzących do katastrof w lotnictwie. Pierwszy typ to błędy aktywne popełniane bezpośrednio przez pilotów. Drugim są ukryte błędy systemowe, znajdujące się w przepisach, procedurach czy regulacjach prawnych. Na podstawie obecnych negatywnych skutków nowych regulacji z dużą dozą pewności można powiedzieć, że wiele obecnych zapisów w prawie lotniczym można przypisać właśnie do kategorii błędów systemowych. One tylko czekają na osoby chcące je wykorzystać i sprzyjające im warunki, aby się uaktywnić – podsumowuje Robert Siarnowski.

I choć kontrolę bezpieczeństwa przeprowadzają prywatne firmy, to odpowiedzialność za przestrzeganie przepisów ponoszą władze lotniska. Czy pójście na tańszą łatwiznę naprawdę się opłaca?

 

Związki zawodowe działające w Polskich Portach Lotniczych zwróciły się na początku czerwca do naczelnego dyrektora PPL o rozwiązanie umowy z Konsalnetem.
Związkowcy zwracają uwagę, że agencja ochrony do 2 czerwca miała przejąć wszystkie posterunki określone w umowie. Do tego czasu na spółkę wpłynęło wiele skarg dotyczących „rażących naruszeń zasad kontroli bezpieczeństwa przez pracowników Konsalnetu, co znajduje swoje potwierdzenie w raportach, nagraniach z monitoringu, pismach oraz protokołach” – czytamy w piśmie.
Pracownicy Portów Lotniczych podkreślają, że mimo iż 2 czerwca Konsalnet protokolarnie przejął wszystkie posterunki określone w umowie, to pracownicy PPL nadal muszą wspierać ochroniarzy w ich pracy i to w większym niż do tej pory zakresie.
„Obecnie ma miejsce kuriozalna sytuacja, w której Zamawiający (PPL) wykonuje pracę za Wykonawcę (Konsalnet) co jest wydarzeniem niespotykanym” – napisano w piśmie do dyrektora PPL. Związkowcy domagają się także ukarania prywatnej firmy, która nie radzi sobie z nałożonymi na nią obowiązkami.


Maciej Chudkiewicz

Zajrzyj na
facebook.com/TYGODNIKSOLIDARNOSC
 

Zobacz galerię zdjęć:

fot. T. Gutry
fot. T. Gutry

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka