Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
3218
BLOG

Dlaczego zarabiamy cztery razy mniej niż średnia UE

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Gospodarka Obserwuj notkę 10

Po prawie 10 latach od wejścia do Unii okazuje się, że wspólny rynek służy przede wszystkim firmom niemieckim, francuskim czy duńskim. Polskie przedsiębiorstwa, które chcą oferować towary na zachodzie, napotykają szereg barier gorszych niż cła. Ale to tylko jeden z powodów, dla których Polacy zarabiają mało. Poniżej podajemy 10 zasadniczych przyczyn.

W Polsce tworzy się tańsze i mniej stabilne miejsca pracy niż w krajach UE
Polska staje się wielką montownią i centrum usługowym bez rodzimego przemysłu. Najlepiej opłacani specjaliści z działów badań i rozwoju, konstruktorzy, inżynierowie i oczywiście dyrektorzy z centrów korporacyjnych to obcokrajowcy pracujący w siedzibach firm ulokowanych poza granicami Polski. Dlatego średnia wynagrodzeń w tych krajach jest zdecydowanie wyższa niż w Polsce. Polskiemu pracownikowi z centrum dystrybucji towarów płaci się dużo mniej niż zagranicznemu konstruktorowi, który dany produkt stworzył. „W krajach, gdzie dominuje zatrudnienie niewymagające wysokich kwalifikacji, średnie uposażenie jest niższe” – podkreślają analitycy Fundacji Pomyśl o Przyszłości.

W Polsce brakuje globalnych rodzimych firm, wyposażonych w centra badawczo--rozwojowe i oferujących dobrze płatne miejsca pracy
Firma globalna posiada własne zakłady produkcyjne i centra dystrybucyjne w innych państwach. Polska ma niewiele takich przedsiębiorstw. W kryzysie międzynarodowe korporacje na pierwszym miejscu stawiają interesy własnego kraju, np. włoski Fiat przeniósł produkcję z Tych do fabryki we Włoszech.

Polskie przedsiębiorstwa nie mogą korzystać z efektu skali

Efekt skali polega na tym, że im więcej się produkuje i sprzedaje, tym cena produktu może być niższa. Dzieje się tak dlatego, że przy większej produkcji i sprzedaży można taniej projektować, kupować surowce, stosować nowsze technologie i oferować niższe ceny.
Wiele międzynarodowych koncernów rozwijało się korzystając z rodzimych rynków, kiedy dostęp do nich był ograniczony dla ich zagranicznych konkurentów. Gdy rynki otwarto, te firmy wykorzystywały efekt skali i rozwijały się szybciej. Dzięki efektowi skali można obniżyć koszty nawet o 20 proc. Przez to polskim firmom trudno jest konkurować z zagranicznymi gigantami.

Polska jest zalana towarami z importu, które dają nam zerowy wzrost PKB
Polska wciąż więcej importuje niż eksportuje. Towary z importu zakupione przez polskich konsumentów dają Polsce zerowy wzrost PKB – one wspierają wzrost PKB kraju producenta i tamtejsze miejsca pracy. Towary wyprodukowane przez zagraniczne koncerny w Polsce wpływają na nasz wzrost PKB wtedy, gdy ilość wyprodukowanych w Polsce, a następnie wyeksportowanych za granicę towarów jest większa od ilości towarów sprzedanych na rynku krajowym.
To my jako konsumenci decydujemy o tym, który z krajów będzie się rozwijać i stanie się zamożniejszy i w którym będą wyższe płace. Jeśli w Polsce chcemy więcej zarabiać, większą wagę musimy przywiązywać do wydawania naszych pieniędzy. W ten sposób decydujemy o tym, gdzie będą powstawać nowe miejsca pracy i gdzie będą wyższe zarobki.
Pensje są wysokie w tych krajach, które więcej eksportują niż importują. W krajach zamożnych przychylniej (przez ulgi podatkowe, łatwiejszy dostęp do terenów pod inwestycje i infrastruktury) traktowane są przedsięwzięcia biznesowe, które przyczyniają się do rozwoju eksportu (biznes pierwotny) w porównaniu z tymi, które zajmują się importem lub dystrybucją produktów (biznes wtórny).

Brak firm przemysłowych, które wykorzystałyby polskie patenty

Na uniwersytetach i politechnikach opracowywane są wynalazki, jednak nie ma w Polsce firm, które mogłyby zainwestować w ich produkcję. Dlatego polskie patenty są sprzedawane za granicą. Polscy specjaliści pracują w zagranicznych korporacjach i innowacyjne pomysły zgłaszają do urzędów patentowych w kraju pochodzenia koncernu.
Kraj, za którego opatentowane rozwiązania technologiczne muszą płacić inni, z natury rzeczy oferuje wyższe wynagrodzenia i lepsze miejsca pracy dla naukowców, inżynierów, konstruktorów, specjalistów. Polskie przedsiębiorstwa w zdecydowanej większości nie posiadają własnych centrów badawczo-rozwojowych. A tymi dysponują globalne korporacje. Międzynarodowe koncerny, inwestując w Polsce, wykorzystują przede wszystkim tanią siłę roboczą.

Zadłużenie Polski
Polska jest zadłużona na blisko 1 bln zł i płaci więcej za odsetki od długu, od krajów ocenianych jako bardziej wiarygodne. Zaciągamy długi w zagranicznych bankach. Pieniądze, które będziemy musieli oddać, wraz z odsetkami, trafią do wspólnot ekonomicznych innych państw.

Polskim firmom blokuje się dostęp do zachodnich rynków
Wolny rynek w Unii Europejskiej to fikcja. W praktyce nie ma granic dla towarów trafiających z krajów starej Unii na rynki państw, które do Wspólnoty dołączyły niedawno. Jeśli przedsiębiorstwa z krajów nowej Unii, także z Polski, chcą zaistnieć na rynkach niemieckich, belgijskich czy francuskich, napotykają na szereg barier.
„Bariery te bywają dotkliwsze niż cła na poziomie 20 proc. – podają eksperci Fundacji Pomyśl o Przyszłości. – Rodzime firmy niemieckie czy francuskie są tak okopane na swoich terytoriach, że nowym trudno cokolwiek uszczknąć z rynku”. O jakie bariery chodzi? Umowy na wyłączność, normy wewnętrzne dopasowane do rodzimych produktów, kosztowne certyfikaty, ubezpieczenia, systemy rabatów i bonusów.
Zdarza się, że wykorzystywany jest czarny PR w stosunku do producentów z Europy Wschodniej, w tym media. Ma to prowadzić do zdyskredytowania wizerunku niechcianych tam konkurentów w oczach potencjalnych klientów. „Polskie firmy ponoszą więc koszty sprzedaży nawet o 30 proc. wyższe w porównaniu z firmami krajów starej UE. Także z tego powodu nie starcza środków na wyższe płace dla pracowników w Polsce, którzy te produkty wytwarzają” – podkreślają ekonomiści fundacji.
Kiedy duńska sieć supermarketów Netto (popularna także w Niemczech, np. w Berlinie) usiłowała wprowadzić do swojej oferty polskie produkty spożywcze, spotkała się z protestem duńskich klientów, do których dołączyła minister rolnictwa Danii Miette Gierskov: „Netto będzie kupować polskie produkty. Hm. To oznacza więcej pestycydów, gorsze traktowanie zwierząt i niższe płace. Wybór należy do was” – oceniła. W odpowiedzi szef sieci Netto stwierdził, że klienci chcą duńskich produktów i to oni decydują.
Polskie produkty mają gorszy wizerunek niż np. niemieckie, dlatego trudniej do nich przekonać zagranicznych konsumentów. Francuz jest gotowy zapłacić więcej za produkt ze znaczkiem „Made in France”, niż za identyczny produkt „Made in Poland”. A jeżeli producent więcej otrzymuje za swoje produkty, może więcej zapłacić także swoim pracownikom.

Wspólny rynek UE służy Niemcom czy Francji bardziej niż Polsce
Na likwidacji granic skorzystały przede wszystkim koncerny bogatych krajów starej UE, które wykorzystały już zdobytą pozycję i przewagę ekonomiczną, efekt skali i brak barier, zalewając towarmi kraje nowej Unii.
Prowadzi to do upadku rodzimych firm, które nie są w stanie konkurować z europejskimi gigantami. Skutkiem jest brak miejsc pracy dla młodych i wyjazdy do krajów zamożniejszych. Ci młodzi wpływają na wzrost PKB tamtych krajów, a nie Polski.

Dumping cenowy zachodnich koncernów

Zdarza się, że zachodnie koncerny, wchodząc na nowe rynki, nawet przez 10 lat sprzedają swoje produkty poniżej kosztów. Wszystko po to, by zlikwidować lokalną konkurencję, podbić rynek w danym kraju. Mogą sobie na to pozwolić, bo dysponują większym zgromadzonym kapitałem niż firmy polskie.

Niska siła nabywcza Polaków

PKB w Polsce jest niski. Mało zarabiamy, więc mniej konsumujemy, często szukając tańszych towarów z importu. To nie pozwala się rozwijać uczciwym polskim producentom, którzy gwarantują dobre miejsca pracy.

Krzysztof Świątek

*
Korzystałem z opracowania „Dlaczego w Polsce zarabiamy 4 razy mniej…” Fundacji Pomyśl o Przyszłości.

Komentarz Janusza Szewczaka, głównego ekonomisty SKOK

Generalny gubernator Hans Frank wypowiedział prorocze słowa w okresie okupacji naszego kraju. Stwierdził, że Polacy muszą być tak biedni, by sami chcieli dobrowolnie jechać na roboty do Niemiec, bez łapanek. Te słowa mają dziś niesłychanie smutną wymowę, ale są coraz bardziej prawdziwe. Po wejściu do Unii nastąpiła harmonizacja cen, czyli wyrównanie cen w nowych krajach takich jak Polska do poziomu Austrii, Niemiec czy Holandii, ale nie nastąpiła harmonizacja płac. Polacy mieli być rezerwuarem taniej siły roboczej, pracować w zagranicznych firmach i konsumować zachodnie, importowane produkty. Ten postkolonialny model jest skutecznie realizowany od ponad 20 lat. Młodzi, bardziej aktywni i mobilni Polacy zorientowali się na czym rzecz polega i zagłosowali nogami opuszczając w liczbie prawie 2 mln naszą ojczyznę, by szukać szansy na przyszłość, na życie, na rodzinę, na mieszkanie za granicą.
Teraz, w obliczu dopiero wstępującego do Polski kryzysu, który potrwa co najmniej 2–3 lata, wraz ze wzrostem bezrobocia, bankructwami firm, problem płac będzie nabrzmiewał. Przedsiębiorcy sposobu na przetrwanie kryzysu szukają w zwolnieniach i cięciach pensji. Już firmy przeprowadzają zwolnienia grupowe. To, co czyni rząd PO, czyli zamrażanie płac, do tego opór organizacji pracodawców, a nawet bogatych koncernów przed jakimikolwiek podwyżkami, pogłębi w Polsce kryzys, ponieważ nasz wzrost gospodarczy opierał się na konsumpcji wewnętrznej. Aby przełamać kryzys należy raczej podnosić płace i świadczenia. Koncepcja niskich wynagrodzeń jako atutu Polski w konkurencji europejskiej jest haniebna i samobójcza. Część przedsiębiorców konkuruje tanią siłą roboczą, niskimi kosztami pracy. W Polsce koszty pracy – wbrew opowieściom różnych demagogów – są jednymi z najniższych w Europie. Przynajmniej koszty płacowe. Mniej pieniędzy w portfelu Polaka oznacza mniejszą konsumpcję, ograniczenie inwestycji, również prywatnych, dziurę w budżecie NFZ, ZUS i wreszcie załamanie wpływów podatkowych, które już jest widoczne – kilkanaście miliardów złotych mniej w budżecie z VAT w zeszłym roku, w tym pewnie dwadzieścia kilka miliardów.
Widać tendencje protekcjonistyczne we wszystkich krajach UE, olbrzymią liczbę barier dla polskich przedsiębiorców. A władza PO-PSL podpisuje międzynarodowe umowy jak weksle in blanco. Forsowany teraz jednolity patent europejski oznacza ogromne koszty dla polskich przedsiębiorców, ale tak naprawdę wyrugowanie ich z rynku europejskiego.

 

zajrzyj nafacebook.com/TygodnikSolidarnosc

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka