Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
680
BLOG

Fedyszak-Radziejowska: Strajki? Europejska normalność!

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Polityka Obserwuj notkę 2

Pierwszy od wielu lat solidarnościowy strajk generalny w regionie śląsko-dąbrowskim zakończył się sukcesem, chociaż rząd D. Tuska nie padł na kolana i nie przyjął postulatów Solidarności jako „wytycznych do dalszego działania”. Ale nikt się tego nie spodziewał, więc zbagatelizowanie związkowych postulatów i zaprzeczanie faktom przyjęto jako normalkę – jaki premier, taka reakcja. D. Tusk zrobił to, co robi najlepiej, zagadał strajk rytualnymi sloganami; związkowcy mają prawo do strajku, ale… Tak naprawdę (?!) chodzi im tylko o związkowe interesy, a nie dobro bezrobotnych. Postulaty strajkujących są niesłuszne, nierealne i szkodliwe dla społeczeństwa.

Sukces strajku to wynik dobrego przygotowania i sprawnej organizacji. Na posiedzeniu Komisji Krajowej w Bielsku-Białej, bez sporów i konfliktów podjęto uchwałę z postulatami i celami strajku. Przeprowadzono referendum w regionie i do ostatniej chwili prowadzono rozmowy z delegacją rządową w przekonaniu, że nawet niewielką szansę na porozumienie trzeba wykorzystać. Mieszkańcy Śląska otrzymali pełną informację o celach strajku i jego przebiegu, co pozwoliło im przygotować się do 26 marca i poradzić sobie z trudnościami. Więc kiedy po strajku związek ogłosił sukces, nawet najbardziej uległym wobec Platformy mediom nie udało się przekonać słuchaczy i widzów, że było inaczej.

Mieszkańcy Śląska wykazywali pełne zrozumienie, bo strajk naprawdę przebiegał sprawnie, a jego organizatorzy maksymalnie zredukowali utrudnienia, np. dla dojeżdżających do pracy. W Polsce w wielu miastach odbyły się solidarnościowe pikiety. Przewodniczący NSZZ „S”, P. Duda, przekazał przez wojewodę pomorskiego list do premiera z zapowiedzią dalszych działań, jeśli przedłożone postulaty związkowców zostaną zlekceważone. Niczego nie można było organizacji strajku zarzucić i nic dziwnego, że media były w swojej antyzwiązkowej propagandzie dość bezradne. Nie było przypadków łamania prawa i bałaganu. Nagle odkryliśmy, że prawo do strajku ma realny sens, gdy jest używane, bo papierowy zapis, nawet umocowany w kodeksie pracy i konstytucji nic nie znaczy, gdy nie jest wykorzystywany przez obywateli.

No dobrze, ktoś zapyta, ale co z postulatami, przecież nie o strajkowy event nam chodziło. Premier lekceważy i związek, i strajk, a opinii publicznej wmawia, że nic się nie stało. Komisja trójstronna spotyka się i pracuje a tylko przewodniczący P. Duda rzadko uczestniczy w jej obradach. Mało tego, wraca typowy dla PRL zarzut formułowany przez rządzących: związek wchodzi w politykę, a to jest naganne i szkodliwe dla demokracji. Zabawne, jak łatwo i bezkolizyjnie liberałowie z PO wchodzą w buty aparatczyków z PZPR – podobnie wołając; „waadzy” wam się zachciewa, politykę robić chcecie…

Solidarność „znowu miesza się do polityki” słychać z ust komentatorów, a P. Duda ma polityczne ambicje i zamierza rozpędzić wszystkie partie polityczne oraz ich liderów. Normalnie wieje grozą, gdy słucha się medialnych publicystów i ekspertów. Tymczasem wszystko jest normalnie, jak to w demokratycznych państwach bywa. Związkowcy i ich demokratycznie wybrane władze z przewodniczącym Komisji Krajowej mają pełne prawo nie zgadzać się polityką społeczno-gospodarczą rządu, bo to, jak wybrani demokratycznie politycy rządzą, wychodzi w praniu, już po wyborach. Mandat do rządzenia nie jest promesą na wszystko i bez żadnych ograniczeń.

I nie o to chodzi, by rząd dzielił się władzą z obywatelami, bo rządzenie to przede wszystkim jego zadanie i jego odpowiedzialność. Rzecz w uporczywym i skutecznym wywieraniu presji na rządzących. Trzeba kontrolować rządzących! Tu tkwi tajemnica dobrze działającej demokracji i przyjaznego dla obywateli (a nie tylko dla rządzących) państwa. Kontrolowanie władzy jest i trudne, i ryzykowne. Strajki trzeba przygotować w zgodzie z prawem, poprzedzić referendum, przyjąć do wiadomości jego wyniki (bo pracownicy mogą mieć różne opinie), przygotować się operacyjnie i zminimalizować straty dla gospodarki i utrudnienia dla mieszkańców. To wszystko udało się znakomicie. Nawet jeśli premier i jego ministrowie udają, że nic się nie stało, to jednak coś się stało.

Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności, rozpoczynając strajk przed bramą Huty Pokój, powiedział kilka ważnych słów, nawiązując do wartości, które już raz pozwoliły zmienić nie tylko władze PRL, zlikwidować rządzącą partię (PZPR) i zmienić system, chociaż nie twierdzę, że z pełnym sukcesem. Powiedział, że iskra idzie ze Śląska, że można się zorganizować, że trzeba walczyć o swoją godność i swoje prawa. To normalne, gdy „jeden staje obok drugiego, jeden za wszystkich i wszyscy za jednego”. Wzruszyło mnie odwołanie się do hasła trzech muszkieterów, ale przyznajmy, że gdy zamiast 9 milionów jest tylko kilkaset tysięcy członków NSZZ „S”, to trzeba przyjąć taktykę muszkieterów, a nie pospolitego ruszenia. Ale cele i wartości są takie same. Znowu trzeba wymusić na rządzących rozwiązania, które „roboli” zmienią w pracowników; ograniczyć śmieciowe umowy, rozliczać za pracę z myślą o pracującym, a nie tylko o zyskach właściciela, przywrócić uprawnienia związane ze szczególnym charakterem pracy, wprowadzić ulgi dla przedsiębiorców utrzymujących zatrudnienie w czasie przestojów i dla przedsiębiorstw energochłonnych. I nie zamykać szkół, przerzucając ich finansowanie na samorządy. To jest polityka? Nonsens, to normalność, w obronie której mamy prawo strajkować.

Barabara Fedyszak-Radziejowska

zajrzyj do nas! facebook.com/TygodnikSolidarnosc

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka