Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
367
BLOG

Franciszek – pasterz ubogich

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Polityka Obserwuj notkę 0

Nowy papież z Argentyny jest niezwykle wyczulony na kwestie sprawiedliwości społecznej. Kardynałowie najwyraźniej chcieli też powołać pasterza z kontynentu, na którym wiara kwitnie, katolicyzm okazuje się dynamiczny. To szansa na odnowę całego Kościoła, szczególnie w Europie.

O wyborze papieża z Ameryki Łacińskiej mówiło się sporo przed konklawe. Wszak na tym kontynencie mieszka aż 40 proc. katolików (w Europie już tylko niecałe 20 proc.). O ewangelicznym powiewie Ducha Świętego, który przyniesie odnowę Kościoła, szczególnie w Europie, mówi w związku z wyborem papieża Franciszka abp Sławoj Leszek Głódź, metropolita gdański.
– Ten wybór kierunkuje Kościół bardziej na sprawy tamtych kontynentów niż na starą, sytą, tłustą Europę, która wymaga wielkiego rachunku sumienia.

Pokorny nonkonformista

Faworytami watykanistów, czyli rzekomo dobrze poinformowanych publicystów, byli: włoski kard. Angelo Scola, Brazylijczyk Odilo Pedro Scherer i Kanadyjczyk Marc Ouellet. Po raz kolejny okazało się, że „Duch Święty dmie, kędy chce”. Zaskoczenie było powszechne.
– Rzeczywiście, ten wybór jest następnym w ciągu zaskoczeń w tym roku – podkreśla Paweł Milcarek szef tradycjonalistycznego magazynu „Christianitas”. – Zaskakujący był gest rezygnacji Benedykta XVI, a teraz wybór papieża Franciszka. Choć przecież kardynał Bergoglio nie pojawił się znikąd. Na poprzednim konklawe w 2005 roku mówiło się o nim jako o ważnym papabile. Teraz wydawało się, że ze względów wiekowych przesunął się poza pulę najważniejszych kandydatów, bo przecież podkreślano, że trzeba kogoś silnego, energicznego, młodszego. Wybrano jednak papieża niemłodego, który – z tego co wiemy na temat jego misji biskupiej w Buenos Aires – jest nonkonformistą, człowiekiem pokornym, ale silnym.
O pokorze świadczy pierwsze publiczne wystąpienie na pl. św. Piotra zaraz po wyborze, kiedy papież, przed udzieleniem błogosławieństwa, poprosił wiernych o modlitwę w jego intencji. Nie założył też, jak robili to jego poprzednicy, czerwonej, aksamitnej, peleryny. Zaprezentował się światu w prostej, białej sutannie i piusce, zupełnym papieskim minimum.
Nieprzypadkowo kard. Bergoglio, wybierając papieskie imię wskazał na św. Franciszka z Asyżu, znanego najbardziej z tego, że zajmował się biednymi i nędzarzami.
– Wybór kardynała Jorge Bergoglio, który przyjął imię Franciszka, biedaczyny z Asyżu, to istotny znak nie tylko dla Kościoła, ale i dla całego świata. Dowód na to, że żywy Kościół wciąż będzie zaskakiwał świat – podkreśla dr Tomasz Terlikowski redaktor naczelny kwartalnika „Fronda”.
Kardynałowie wybrali hierarchę, który jest przede wszystkim duszpasterzem bliskim ludziom.

Argumenty wiary

Duszpasterzem ubogich przyszły papież starał się być od początku swojej posługi. Także już jako biskup, arcybiskup i kardynał. Mieszkał w skromnym mieszkaniu, a nie w pałacu arcybiskupim, jeździł autobusem, a nie limuzyną i sam sobie gotował. Wiadomo, że poznał nędzę slumsów ogromnego Buenos Aires. W swoich pismach podkreślał istotę Kościoła jako wspólnoty wszystkich wiernych, której kapłani są jedynie częścią. Zachęcał do otwarcia się na spotkania z osobami niewierzącymi, krytykował też przypadki nieudzielania chrztu dzieciom urodzonym poza małżeństwem.
Ale ten skromny człowiek potrafił też walczyć, gdy chodzi o rzeczy najważniejsze. Był zdecydowanym przeciwnikiem mieszania Biblii z marksizmem. Ostro krytykował teologię wyzwolenia. Nie cofał się przed mocnymi, jednoznacznymi słowami. Tak było, gdy bronił instytucji małżeństwa w Argentynie, gdy władze kraju chciały wprowadzić do ustawodawstwa możliwość zawierania małżeństw osób tej samej płci.
– Mówił o tym znacznie mocniej niż większość hierarchów europejskich, bo sięgał po argumenty świeckie, laickie, ale także po argumenty wiary. Mówił nie tylko o ateizacji, ale też o diabelskiej manipulacji, o inspiracjach ojca kłamstwa, czyli szatana. W tych kwestiach był i jest jednoznaczny – podkreśla Paweł Milcarek. – Zaowocowało to otwartym konfliktem z tamtejszą władzą, trwającym z mniejszym natężeniem, do dziś. Choć prezydent Argentyny pogratulowała oponentowi wyboru, to jednocześnie określiła go w depeszy gratulacyjnej „panem Bergoglio”.

Papież na kryzys

Pewnym zaskoczeniem przy wyborze papieża mogło być to, że po raz pierwszy w historii został nim jezuita. Jednak, jak zaznacza Tomasz Terlikowski, to dość specyficzny jezuita. Jezuita… franciszkański, mniej skupiony na celebrowaniu, a bardziej na byciu z ludźmi.
– Kościół powierza ważne urzędy zakonnikom, kiedy jest w sytuacji kryzysowej. A teraz jest czas pewnego kryzysu – uważa Terlikowski. – Poprzednim zakonnikiem na Stolicy Piotrowej był Grzegorz XVI, kameduła, w połowie XIX w., gdy trwał kryzys w związku z wybuchową sytuacją w Europie.
Papież Franciszek jest uformowany przez tradycję jezuicką, co widać w jego zachowaniach, a jednocześnie odwołuje się do św. Franciszka. – Gdy to się połączy: dyscyplinę i silną wolę z chęcią bycia prostym, po ojcowsku bezpośrednim, można uzyskać zaskakujące dla świata rezultaty – mówi Milcarek. Zauważa, że już po pierwszych gestach papieża można wnosić, że to ktoś, kto oszczędza słowa, jest opanowany i doskonale wie, co ma zamiar zrobić. – Ten papież na pewno nie da się ugłaskać i nikt nie będzie nim sterował. I to jest dobry prognostyk. Zwłaszcza że problemy, które dało się rozpoznać przy końcu pontyfikatu Jana Pawła II i w czasie pontyfikatu Banedykta XVI, to kłopoty nie z doktryną Kościoła, nauczaniem społecznym, moralnym, lecz funkcjonowaniem administracyjnym, w kurii rzymskiej oraz między Rzymem i lokalnymi episkopatami. A w tle jest jeszcze bolesny i gorszący problem nadużyć obyczajowych.

Ostatni z Europy


Czy wybór Argentyńczyka oznacza, że sprawy Europy – kontynentu, z punktu widzenia Kościoła, z problemami, w szybkim tempie laicyzującego się – zejdą na dalszy plan? Bardzo prawdopodobne. Europa najpewniej przestanie być pępkiem katolickiego świata.
– Kiedy Benedykt XVI został papieżem napisałem tekst „Ostatni papież Europy”. Pisałem, że zbliża się koniec ery papieży, których centrum myśli jest Europa. Moim zdaniem Franciszek nie będzie już papieżem Starego Kontynentu, jak jego poprzednicy, lecz Kościoła powszechnego – mówi dr Terlikowski. – Ale, z punktu widzenia Europejczyka, Argentyńczyk jest najłagodniejszym z możliwych rozwiązań. Argentyna to ta część Ameryki Południowej, która jest najbliższa kulturowo Europie, bardziej niż Brazylia czy Peru. Kościół w Argentynie jest stosunkowo najbliższy naszym wzorcom kulturowym. Było tylko kwestią czasu, kiedy papież zostanie powołany z kraju, w którym katolicyzm jest rzeczywiście dynamiczny i rozwija się – zaznacza Terlikowski. – Europejczycy sami zgotowali sobie taki los, chcą wymrzeć, to ich wybór. A papież musi być pasterzem Kościoła, a nie Europy. Musimy się przyzwyczaić, że to już nie w Europie bije dziś serce chrześcijaństwa.

Wojciech Dudkiewicz

zajrzyj do nas!facebook.com/TygodnikSolidarnosc

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka