Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
602
BLOG

Na ratunek inżynierowie - sprawa polska

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Polityka Obserwuj notkę 5

Niedawno czytałem, że gigantyczna firma General Electric (GE) zaczyna powoli ściągać swoje fabryki z Chin, a właściwie że ogranicza tzw. outsourcing, czyli otwiera na powrót swoje fabryki w USA, przyjmuje tutaj ludzi do pracy i zaczyna produkować nowe towary. A przecież w Chinach tania siła robocza i wszystko inne właśnie tanie, a więc miało się opłacać. O co więc chodzi?
Okazuje się, że bez innowacji Chińczycy wytwarzają sprzęt, który był dobry 20 lat temu. Operują bowiem na starej amerykańskiej dokumentacji. I produkują powiedzmy maszynę klimatyzacyjną (airconditioner) za 5 tys. dolarów. A jest to krowa, waży z 30 kg. Tymczasem amerykańscy inżynierowie przyjrzeli się potworkowi, który wytwarza GE Chiny, zoptymalizowali części podstawowe, wywalili 60 proc. rur, zastosowali najnowsze stopy i inne technologie, a ich firma na miejscu w USA rękoma tubylczych, amerykańskich robotników, wypuściła maszynę ważącą chyba 17 kg, a koszt tego wszystkiego to tylko 4 tys. dolarów. I nie trzeba nic wozić przez ocean ani przywozić z powrotem. Nie trzeba się bawić ze skorumpowaną czerwoną kleptokracją ani z tajną policją zajmującą się nielegalnym transferem technologii i szpiegostwem przemysłowym. Tym sposobem firma-gigant, wielki zwolennik oszczędności, zdała sobie sprawę, że opłaca się tworzyć i montować w kraju ponownie. Outsourcing to nie panaceum. A co najmniej przez ostatnie 25 lat był na ten temat konsensus w świecie wielkiego kapitału.

Czyli jak jest technologia nowa, jak szybuje myśl techniczna, to padają utarte dogmaty ekonomiczne. Spójrzmy na przemysł energetyczny, którego transformację pod wpływem innowacji opisał właśnie ekspert Aviezer Tucker w Foreign Affairs (9 stycznia 2013).
Świat doświadcza dyktatury kilku państw pobłogosławionych przez naturę wielkimi zbiorami gazu i ropy. Jest to dyktatura przede wszystkim Arabii Saudyjskiej, Rosji oraz Wenezueli. Od ich widzimisię zależą losy tzw. świata rozwiniętego. Jak chcą, to przykręcą kurek. Jak życzą sobie, to zedrą z nas skórę, a jak mają ochotę, to pogłaskają preferencyjnym kontraktem.

A tutaj ktoś sobie przypomniał o technologii wynalezionej w 1948 r., tzw. fracking (kruszenie za pomocą wody pod ciśnieniem). I połączył ją z techniką tzw. poziomego wiercenia (horizontal drilling). I zastosował do gazu łupkowego. Długo, długachno eksperymentowano, doszedł do tego georadar, zdjęcia satelitarne i rozmaitości, o których inżynierowie dopiero marzyli pół wieku temu. W USA zaczęto kopać w najlepsze w latach 90., a obecnie w Południowej i Północnej Dakocie kopanie idzie na całego.
Okazuje się, że USA ma 750 trylionów stóp sześciennych (2.12376e13 metrów sześciennych) gazu łupkowego – drugie największe złoża na świecie po Chinach, które mają 886 trylionów stóp sześciennych (2.50887e13 metrów sześciennych). Już w tej chwili w ciągu 4 lat cena gazu ziemnego spadła w USA o 1/4. Powoli planuje się konwersję systemów spalinowych na gaz, samochodów szczególnie.

Gaz w Ameryce jest i będzie. Zmniejszony popyt na import energii ze strony Stanów Zjednoczonych powoduje, że Europejczycy znajdują się w lepszej sytuacji negocjacyjnej vs. post-Sowieci. Ci ostatni już zostali zmuszeni do obniżenia cen dla państw Unii.
Energetyczni dyktatorzy trzęsą się ze strachu z powodu gazu łupkowego. Ostatnio Arabia Saudyjska sfinansowała wielką produkcję filmową „Promised Land” (Ziemia obiecana), która ukazuje nowe technologie i źródła energii jako wręcz ziemiobójcze i ludobójcze. Po prostu fracking i gaz łupkowy to kataklizm większy od biblijnego potopu. Saudyjczycy chcą taką propagandą przestraszyć amerykańskiego wyborcę, aby głosował przeciw frackingowi.

Tymczasem Kreml też się bardzo boi frackingu. Cena 1 stopy sześciennej gazu w USA to 3 dolary. Rosja musi zarobić co najmniej 12 dolarów za stopę, aby wyjść na swoje. Putin zbudował Nordstream, teraz robi Sudstream. To wszystko niepotrzebne i bardzo niegospodarcze. Bo najprościej było wynegocjować z Ukrainą i Polską uczciwy kontrakt i byłoby dużo taniej. No, ale z geopolitycznych i geoenergetycznych powodów Moskwa potrząsnęła pięścią i utopiła niebotyczne sumy w nieopłacalnych na długą metę gazociągach. (Nota bene, kasę na nich zarobił krociową koleś Władimira Putina ze szkoły, oligarcha Arkady Rotenberg).
To co teraz post-Sowieci zrobią? Wybudują rurociąg do Chin? Po pierwsze, logistyka jest niesamowicie skomplikowana, aby budować coś takiego przez syberyjską głuszę. Po drugie, powodzenia w ściąganiu od Chińczyków 12 dolarów za stopę sześcienną. Pekin to nie Warszawa. Po trzecie, jak wspomnieliśmy, Chiny mają największe na świecie złoża gazu łupkowego. I już przymierzają się do eksploatacji tego dobra. A Polacy?

Czy pamiętacie państwo jak barany szydziły z termoenergii o. Rydzyka? No, właśnie. A ten miał w nosie, zrobił swoje i ogrzewa swoją uczelnię tak jak trzeba. Jest czy nie ma, trzeba spróbować, bo jak się nie spróbuje, to się nie wie. I pozostaje tylko bezmoc PRL-owców. Jak twierdzi Tucker, „Polska i Ukraina mają dość potencjalnych złóż gazu łupkowego, aby się uwolnić całkowicie z zależności od Rosji”. Go fracking!

Marek Jan Chodakiewicz

zajrzyj do nas na facebook.com/TygodnikSolidarnosc

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka