Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
312
BLOG

Armaty Solidarności

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Polityka Obserwuj notkę 1

Podczas marszu „Obudź się Polsko” szef Solidarności Piotr Duda zapowiedział, że związek pomoże odsunąć od władzy rząd Donalda Tuska. Przez wielu ludzi pracy, nie tylko członków „S” rząd Donalda Tuska nazywany jest antypracowniczym. Naturalne jest więc, że pracownicy zrzeszeni w związkach zawodowych będą chcieli zmiany takiego rządu.

Takie polityczne działanie związku zawodowego jest codziennością rozwiniętych demokracji, co potwierdza dr Andrzej Rudowski, politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. – Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że związek zawodowy powinien być apolityczny. Ten pogląd – w Polsce dość powszechny – jest w istocie rzeczy oderwany od realiów i nie ma zbyt wiele wspólnego z doświadczeniami demokracji skonsolidowanych. Związki zawodowe w Europie Zachodniej, są zwykle w parakoalicjach z partiami politycznymi. Zazwyczaj są to partie lewicowe, ale w przypadku Polski ze względu na zaszłości historyczne jest to bardziej skomplikowane. Klinicznym przykładem jest brytyjska Partia Pracy, która wyrosła z ruchu robotniczego, pierwotnie była przybudówką związków zawodowych, stanowiąc narzędzie do realizacji postulatów pracowniczych, już nie w dialogu z pracodawcami, ale na poziomie parlamentu. W takim układzie związek jest także, w sposób naturalny, kuźnią kadr dla partyjnego parakoalicjanta – podkreśla dr Rudowski.

Współpraca z opozycją

Co więcej, jego zdaniem obecna strategia nie jest wbrew głosom niektórych komentatorów politycznych porażką „S”, a konsekwencją działań obozu rządzącego. – Odpowiedzialnymi za obecną strategię Solidarności i działania Piotra Dudy są politycy partii rządzącej czy mówiąc szerzej politycy koalicji, którzy nie byli w stanie podjąć współpracy z Solidarnością. To jest konsekwencja nadmiernej ufności władzy we własne siły. Wielka przegrana PO, która po zmianie przewodniczącego „S” miała szansę na zbudowanie dobrych relacji ze związkiem – uważa politolog.
Dr Rudowski zauważa także, że nie można mówić o tym, że „S” wpada w łapy PiS-u. Solidarność, chcąc zrealizować swój cel, musi po prostu współpracować z opozycją. To właśnie robi. – Wystarczy spojrzeć na to co się działo z ustawą emerytalną. Postulaty strony społecznej, której głównym reprezentantem była Solidarność, nie były potraktowane poważnie. To wszystko popycha związek do współpracy z opozycją. Właśnie tak to trzeba rozumieć, a nie jako współpracę z PiS-em. Trudno sobie przecież wyobrazić zwrócenie się Solidarności w inną stronę. Ani Ruch Palikota, ani SLD nie jawią się dzisiaj jako realny następca PO u steru władzy. PiS, deklarując większą otwartość na oczekiwania społeczne, staje się naturalnym adresatem związkowych postulatów.

Broń strajkowa

Chcąc doprowadzić do zmiany władzy, „S” musi aktywnie działać. Związek nie jest partią polityczną i nie ma możliwości bezpośredniego udziału w polityce. Choć jest wielu działaczy, którzy chętnie utworzyliby jakąś formę organizacji politycznej opartej na strukturze Solidarności, to na razie nic takiego się nie zapowiada. W wielu ludziach wciąż są jeszcze żywe wspomnienia AWS i konsekwencji, które potem spadły na związek.
Do wyborów pozostały jednak aż trzy lata. Co przez ten czas można zrobić? Jedną z najpoważniejszych broni związkowych pozostaje strajk. W Polsce póki co nie ma możliwości prowadzenia strajku generalnego przeciwko rządowi (choć wielu prawników zastanawia się, czy nie można potraktować rządu jako pracodawcy np. dla sfery budżetowej). Jednak generalny strajk ostrzegawczy odbędzie się wkrótce na Śląsku. Zdecydowali o tym delegaci Regionu Śląsko-Dąbrowskiego.
– To będzie solidarnościowy strajk ostrzegawczy. Będzie bazował na formule zapisanej w ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. W każdym zakładzie, gdzie mamy komórki związkowe będzie się musiało odbyć referendum. To będzie żmudna robota, ale pozwoli nam bezpośrednio dotrzeć do ludzi. Postulaty będą dotyczyć spraw w regionie: bezrobocia, systemów osłonowych, umów śmieciowych. Wystąpimy także jako centrala w regionie do władz samorządowych. To będzie ostrzegawczy strajk generalny, strajk solidarnościowy, co oznacza, że wystąpimy w imieniu tych, którzy nie mają prawa do strajku. Nikt tego w kraju jeszcze nie ćwiczył, ale my zazwyczaj jesteśmy pierwsi, dlatego przećwiczymy to skutecznie – deklaruje Dominik Kolorz, przewodniczący Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego.
Broń strajkowa pozostaje najsilniejszym argumentem w walce związku zawodowego z rządem. – Przy kwestii walki przeciw podniesieniu wieku emerytalnego stawiałem postulat strajku właśnie w takiej formule, strajku solidarnościowego, generalnego w całym kraju. Wydawało się, że trochę się baliśmy tej decyzji. Szkoda, bo nie ma potężniejszej broni niż strajk – tłumaczy Dominik Kolorz.
Strajk (który powinien odbyć się w grudniu lub styczniu) organizowany na Śląsku będzie trwał tylko kilka godzin. – Mamy ograniczone prawem możliwości – przyznaje Dominik Kolorz. – Można zrobić tylko to, co chcemy tu na Śląsku przećwiczyć. Prawa do strajku przeciwko decyzjom parlamentarnym czy rządowym po prostu nie mamy. To jest chora sytuacja. Możemy korzystać tylko z elementu ulicy – dodaje. Wystarczy spojrzeć na możliwości związków zawodowych z zachodu Europy, żeby zobaczyć jak może wyglądać pozycja organizacji pracowniczych i jak mogą wyglądać strajki.

Siła, ale wiedzy

Janusz Śniadek, były przewodniczący „S”, a obecnie poseł Prawa i Sprawiedliwości podkreśla, że działanie Solidarności powinno się skupiać na sprawach merytorycznych. – Intencją Piotra Dudy było z pewnością to, że związek będzie z całą mocą podnosił pewne hasła i problemy, nie stroniąc oczywiście od akcji protestacyjnej. Jak podkreślał w swoim przemówieniu na placu, to rząd Platformy Obywatelskiej przeniósł dialog z Komisji Trójstronnej na ulicę. Więc myślę, że deklaracja Piotra Dudy ma oznaczać częstsze, bardziej zdecydowane akcje związku, wszędzie tam, gdzie będą robione złe rzeczy, uderzające w pracowników. To będzie nagłaśniane. Będzie się pokazywało złą wolę rządu Tuska i antyspołeczną politykę, pozorowanie dialogu. To wszystko ma wpłynąć na odwrócenie nastrojów i decyzje, kiedy przyjdzie do jakichś rozstrzygnięć przy urnach, bo to się wszystko do tego sprowadza, to Polacy tym razem w większości odrzucą Platformę – tłumaczy Janusz Śniadek.
Oprócz twardych akcji związkowych „S” działa także miękko. Właśnie rozpoczyna się akcja reklamowa związku skierowana do młodych ludzi. Spoty reklamowe w kinach i TV mają przekonać do słuszności postulatów Solidarności.
Potrzebę przekazu merytorycznego podkreśla dr Andrzej Rudowski. – Żeby Solidarność mogła być skuteczna powinna kłaść nacisk na istotę, meritum. Znaczenie akcji strajkowych, manifestacji można łatwo pomniejszyć, szczególnie wtedy gdy dojdzie do zamieszek. Związek powinien robić to, co przy okazji zbierania głosów w sprawie referendum dotyczącego podniesienia wieku emerytalnego. Powinien pokazywać konkretne, alternatywne wobec rządowych propozycje, także ustawowe. Bo w Polsce najbardziej brakuje rzeczowej debaty, nawet w kwestiach o fundamentalnym znaczeniu – tłumaczy politolog.
Częściowo potwierdza to szef regionu Śląsko-Dąbrowskiego.
– Akcje reklamowe mają swój sens. Docierają do młodych ludzi, a to u nas kuleje. Ale niestety jest też tak, że ani nam od tego członków nie przybywa, ani to wielkiej skuteczności nie ma. Od dłuższego czasu boimy się skorzystać z tej największej broni, którą w tej chwili mamy. Sama, nawet dobra, reklama nie załatwi tematu – podkreśla Dominik Kolorz. – Spotykałem się z głosami, że przy akcji przeciw podnoszeniu wieku emerytalnego przez ludzi najlepiej była odebrana akcja blokowania sejmu. To są jednak elementy rewolucyjne. Więc pozostaje pytanie, czy to jest czas na to, żeby dokończyć rewolucję Solidarności? Być może tak… – zastanawia się przewodniczący.
A jak akcje związku działają na obóz rządzący? Na posłów i polityków Platformy? Okazuje się, że dobrze, czyli źle. – Kiedy przyszedłem do sejmu zderzyłem się z niebywałą pychą i arogancją polityków obozu rządzącego. Ale teraz obserwuję, że poczucie arogancji mocno stopniało. Morale w tamtym obozie silnie podupada – opowiada Janusz Śniadek. – Człowiek to dostrzega po minach, gestach, sposobie wysławiania się. Z całą pewnością morale wojska Tuska jest dziś dużo, dużo gorsze.

Maciej Chudkiewicz

facebook.com/TygodnikSolidarnosc

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka