Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
382
BLOG

Pakiet chce nas wykończyć

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Polityka Obserwuj notkę 4

Trwa światowa konferencja klimatyczna w Durbanie (RPA). Mimo że największe kraje wciąż nie ograniczyły emisji dwutlenku węgla zgodnie z ustaleniami protokołu z Kioto, Unia Europejska naciska na kolejne prawne ograniczenie. Polska jest temu przeciwna. A to my przewodzimy obecnie UE.

Choć dziś jeszcze nikt nie jest w stanie na 100 proc. powiedzieć, czy konferencja zakończy się tylko przedłużeniem protokołu z Kioto, czy wprowadzi nowe rozwiązania w zakresie polityki klimatycznej, to wiadomo, że decyzje tam podjęte będą mieć dla nas ogromne znaczenie.
Pomimo że Polska gospodarka oparta jest na węglu i że stanowimy jedną z gospodarek w UE produkujących sporo CO2, to ustalenia protokołu z Kioto wypełniliśmy niemal z zapałem neofitów. Dzięki temu odsprzedajemy swoje prawa do emisji dwutlenku węgla innym krajom.
Szefem delegacji Solidarności na konferencji w Durbanie jest Jarosław Grzesik, przewodniczący Sekcji Krajowej Górnictwa Węgla Kamiennego. – Chcemy dotrzeć przede wszystkim do przedstawicieli organizacji związkowych z innych krajów – deklarował przed wylotem Grzesik w rozmowie z dziennikarzami Śląsko-Dąbrowskiej „S”. Mówił, że „S” chce im uświadomić, że liczba miejsc pracy w naszych krajach zależy od tego, jak największe gospodarki świata będą kształtować politykę klimatyczną.
– Ta polityka ma ogromny wpływ na to, w których krajach miejsc pracy przybywa, a w których są one tracone – mówił.

Najpierw Kioto

Solidarność chce, aby zanim dojdzie do wprowadzania kolejnego ograniczenia, wyegzekwowano od wszystkich sygnatariuszy zobowiązania płynące z protokołu w Kioto, który wygasa w przyszłym roku.
– W naszej ocenie przyjmowanie jakichkolwiek nowych zobowiązań dotyczących ochrony środowiska jest bezcelowe w sytuacji, gdy najwięksi emitenci CO2 albo nie zrealizowali zobowiązań protokołu, albo nie są nawet jego sygnatariuszami, tak jak np. dwa najbardziej ludne kraje świata, czyli Chiny i Indie. Aby światowe działania na rzecz ograniczenia emisji CO2 były skuteczne, zobowiązania zawarte w Kioto muszą być przyjęte i realizowane przez wszystkie gospodarki świata – podkreśla Grzesik.
Protokół z Kioto został wynegocjowany i podpisany w grudniu 1997 r. Wszedł w życie dopiero w lutym 2005 r. Zgodnie z nim państwa UE miały obniżyć swój poziom emisji CO2 o minimum sześć proc. do 2012 w stosunku do roku 1990. Już w 2005 r. Polska zredukowała swoją emisję aż o 32 proc. W innych państwach ona rosła, np. Hiszpanie przez ten czas zaczęli produkować ponad 40 proc. gazów cieplarnianych więcej.
Tymczasem ostateczne podpisanie tzw. pakietu klimatyczno-energetycznego UE odbyło się 18 grudnia 2008 r. Pakiet w imieniu Polski podpisał Donald Tusk. Jeszcze wtedy traktował to jako sukces. Wynegocjował bowiem dla Polski derogacje (opóźnienia we wprowadzaniu zapisów pakietu), które polegają na otrzymywaniu darmowych pozwoleń – można je odsprzedawać – na emisję CO2 aż do 2020 r. (z roku na rok coraz mniej). To właśnie w 2020 roku mieliśmy zmniejszyć naszą emisję o 20 proc., a potem kupować prawa do niej według normalnych stawek.
Stało się jednak coś, czym premier chwalił się już mniej. Otóż emisja do 2020 r. ma zostać zmniejszona o 20 proc., ale w stosunku do roku 2005. Wspomniane już wyżej 32 proc. redukcji, które polska energetyka (bo to głównie o nią chodzi) z trudem osiągnęła przez lata 90., odchodząc od wypracowanych w PRL energochłonnych rozwiązań, nie jest uwzględniane. Unijni urzędnicy nam powiedzieli: Zeszliście z emisją o 32 proc. – pięknie, ale to się nie liczy, zaczynamy od nowa. A polski premier pokiwał smutno głową i podpisał się pod ich propozycją. Tak więc rokiem bazowym został 2005.

Ile polskiej winy

Cała unijna gospodarka to jedynie nieco ponad 10 proc. światowej emisji CO2. Ile z tego wytwarza Polska? Niewiele, zważywszy, że do produkcji CO2 zalicza się ten wytwarzany w elektrowniach węglowych, a nie zalicza np. tego wytwarzanego w transporcie, gdzie zachodnia Europa wciąż wyprzedza nas o dziesiątki lat pod względem ilości przewożonych towarów. Największymi producentami gazów cieplarnianych pozostają największe kraje: Rosja, USA, Chiny i Indie. Kraje te jednak nie są na tyle naiwne, żeby na siłę ograniczać swoją gospodarkę. Stany Zjednoczone do dziś nie ratyfikowały protokołu z Kioto i pozostają jego głównym oponentem, wskazując na wyjątkowo łagodne potraktowanie Chin. A to właśnie ten kraj wypuszcza do atmosfery najwięcej gazów cieplarnianych i obok Indii najszybciej zwiększa emisję.
Solidarność chce walczyć w Durbanie o to, żeby wszystkie kraje, które zostały sygnatariuszami protokołu z Kioto ostatecznie doprowadziły do jego realizacji. Przedstawiciele związku oraz niezależni eksperci podkreślają, że obecna sytuacja wcale nie przyczynia się do ogólnoświatowego zmniejszenia emisji CO2. Bo przemysł wycofuje się z krajów rozwiniętych, gdzie wdrażana jest restrykcyjna polityka ekologiczna za najbliższą granicę, gdzie takiej polityki nie ma, lub gdzie politycy podchodzą do niej bardziej zdroworozsądkowo. W Polsce od kilku miesięcy nieoficjalnie mówi się o przeniesieniu za naszą wschodnią granicę hut należących do koncernu Arcellor Mittal. W koncernie już zaczęły się zwolnienia. W wyniku prowadzonej restrukturyzacji pracę ma stracić ok. 400 osób.

Co z tym klimatem

Inny postulat Solidarności to faktyczne sprawdzenie, jak człowiek wpływa na klimat. Przedstawiciele „S” domagają się powołania specjalnego panelu naukowego, złożonego z międzynarodowych ekspertów, który miałby potwierdzić lub obalić tezy postawione przez Intergovernmental Panel on Climate Change (IPCC, czyli Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatu). Ta instytucja posiada monopol na badanie i opisywanie przyczyn globalnego ocieplenia. Tymczasem jej kompetencje do badania zmian klimatu są przez niektórych podważane. Przewodniczącym IPCC jest Rajendra Kumar Pachauri, z wykształcenia inżynier kolejowy. I choć w 2007 r. organizacja otrzymała pokojową Nagrodę Nobla (razem z Alem Gorem) za „wysiłki na rzecz budowy i upowszechniania wiedzy na temat zmian klimatu wynikających z działań człowieka i za stworzenie podstaw dla środków, które są niezbędne do walki z takimi zmianami” to zdarzają się głosy oskarżające jej członków o poważny konflikt interesów i zarabianie na straszeniu zmianami klimatu.
Z wynikami badań IPCC polemizuje członek Stowarzyszenia Klimatologów Polskich Zbigniew Gidziński. Podkreśla, że emisja dwutlenku węgla, za którą odpowiedzialny jest człowiek, to zaledwie kilka procent naturalnej emisji, powstającej w wyniku działań sił natury. Dlatego człowiek, wbrew temu co twierdzi IPCC, nie ma dużego wpływu na ocieplenie klimatu. Jest to proces, który zachodzi niezależnie od działalności ludzi. Jeśli tak, to podstawy działań wymuszające ograniczenia emisji gazów są mocno wątpliwe. Chyba że wcale nie chodzi o ekologię…

Jak nie wiadomo o co chodzi…

Największymi zwolennikami wprowadzenia redukcji gazów cieplarnianych pozostają państwa najbardziej rozwinięte, posiadające już niskoemisyjną gospodarkę lub mocno zaawansowane w procesie jej tworzenia. Wśród nich dominują Niemcy i Francja. Państwa, które prąd czerpią przede wszystkim z energetyki jądrowej, a także z tysięcy farm wiatrowych czy elektrowni gazowych. Można się jednak spierać, czy budowanie elektrowni atomowych to rozwiązania proekologiczne, czy elektrownie wiatrowe są przyjazne środowisku skoro powodują nieustanny hałas i uśmiercają tysiące ptaków swoimi wielkimi wirnikami. Czy ekologiczne jest budowanie elektrowni gazowych na wypadek, gdyby wiatr przestał wiać i należałoby mieć jakiś zapas energii.
Wprowadzenie pakietu klimatyczno-energetycznego, promowanego przez Komisję Europejską będzie miało dla Polski olbrzymie konsekwencje. Solidarność szacuje, że pracę stracić może nawet 250 tysięcy ludzi dziś zatrudnionych w branżach, które zachód uważa za energochłonne. To jeszcze nie wszystko. Wzrost cen emisji pociągnie za sobą skokowy wzrost cen prądu i ogrzewania. Szacuje się, że mogą pójść w górę aż o 1/3 już od 2013 r., czyli za kilkanaście miesięcy. Dlatego też „S” domaga się w Durbanie weryfikacji obecnej polityki klimatycznej UE.
A jak się skończy sama konferencja klimatyczna? Prognozy są różne, ale prawdopodobnie nijak. Rośnie bowiem opór ze strony państw, które zrozumiały, że chęć przypodobania się modnym ekologom i nastawionym tak krajom zachodnim po prostu im się nie opłaca. Już w 2009 r. na szczycie klimatycznym w Kopenhadze, który w założeniu miał uzupełnić protokół z Kioto nie udało się doprowadzić do żadnych konkretnych i wiążących ustaleń.


Decyzja Prezydium Komisji Krajowej NSZZ „S” ws. propozycji przedłużenia protokołu z Kioto
Prezydium Komisji Krajowej NSZZ Solidarność opowiada się przeciwko podpisywaniu nowych wiążących porozumień dotyczących dalszych redukcji emisji gazów cieplarnianych po roku 2012 do momentu wywiązania się ze wszystkich przyjętych przez sygnatariuszy Protokołu z Kioto zobowiązań.


 
Cztery postulaty Solidarności - Dominik Kolorz, szef Regionu Śląsko-Dąbrowskiego:
Nasi przedstawiciele pojechali do Durbanu z czterema najważniejszymi postulatami. I oczekujemy od wszystkich pozostałych polskich uczestników konferencji, niezależnie od tego, czy to będzie rząd czy pracodawcy, że poprą proponowane przez nas rozwiązania.
Przede wszystkim żądamy spełnienia i podpisania przez wszystkich protokołu z Kioto. Czekamy na reakcję Chin, USA i Australii. Dopiero potem możemy rozmawiać o kolejnych ograniczeniach emisji. A jeśli tamtego protokołu nie podpiszą wszyscy, wprowadzanie kolejnych nie ma sensu.
Po drugie nie podoba nam się uzgodniony na konferencji w Cancun załącznik do protokołu, który dzieli kraje na rozwinięte, które mają ograniczać emisję i za nią płacić i rozwijające się, które będą korzystały ze środków krajów bogatszych, a ich redukcja emisji nie musi być tak gwałtowna. Do krajów rozwijających się zaliczono m.in. Chiny i Koreę Południową, zaś krajem rozwiniętym jest... Polska.
Po trzecie chcemy, żeby wprowadzanie pakietu klimatycznego było uzależnione od możliwości gospodarki. Wiadomo jaką jesteśmy my, a jaką np. Niemcy. Poza tym mamy przecież globalny kryzys finansowy. A wprowadzenie kolejnych ograniczeń i duszenie gospodarki będzie kosztować gigantyczne pieniądze. Może się też przyczynić do wzrostu kryzysu.
Wreszcie chcemy powołania niezależnego panelu naukowego, który na tyle na ile to możliwe mógłby określić faktyczne skutki wpływu człowieka na klimat. Bo wyniki badań IPCC nie są do końca wiarygodne. To jest organizacja finansowana przez najbogatsze gospodarki świata. A wiemy jak potrafią działać naukowcy. Są tacy, którzy gdy im się odpowiednio zapłaci potrafią udowodnić odpowiednie tezy.

 

Maciej Chudkiewicz

Lubisz to? facebook.com/TygodnikSolidarnosc

Zobacz galerię zdjęć:

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka