Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
386
BLOG

Terpiłowski: Zagłada elity

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Polityka Obserwuj notkę 0

Ludzi prawdziwie godnych, działających w strukturach władzy politycznej lub medialnej, spotyka się w Polsce tak rzadko, jak drogocenne perły w błocie. Wprawdzie demokracja stwarza idealne warunki ku temu, aby rej wodzili nieudacznicy i hochsztaplerzy, ale to nie tłumaczy wszystkiego.

Obecna sytuacja jest bowiem wynikiem eksterminacji polskich elit, która nie ma, tak jak holocaust, swego odpowiednika w losach innych narodów. Często uzasadniano ją przywarami Polaków, podobnie jak holocaust bywał tłumaczony narodowymi wadami Żydów.

Niepopularne wzory


Jednak holocaust miał miejsce w ciągu jednej zaledwie dekady – od ustaw norymberskich, przez obozy zagłady, do końca III Rzeszy. Zagłada zaś polskiej elity, poprzedzona animozją autokratycznych władców, państw sąsiedzkich, trwała z małymi przerwami od 1772 roku (pierwszy rozbiór) do 1989 (sejm kontraktowy), nasilała się przed i po kolejnych powstaniach, w wojnie polsko-bolszewickiej, w rzeziach na Ukrainie, w sowieckich i niemieckich mordach i sięgnęła szczytu w katyńskim ludobójstwie. W latach 1945–1956 dobijano elitę, pozbawiano własności i zmuszano niedobitków oraz potomstwo patriotów do posłuszeństwa wobec katów ojców. Pochodzenie szlacheckie, a nawet inteligenckie, stało się przyczyną wielu codziennych utrudnień. Dawna elita była (i jest!) konsekwentnie opluwana przez pokolenia usłużnych historyków, pozbawiona czci i wyklęta. Do dziś kojarzy się źle w umysłach wielu Polaków.
Po upływie dwudziestolecia od cezury sejmu kontraktowego nic nie wskazuje, aby zrehabilitowano, jeżeli nie samą elitę, to przynajmniej te wzory myślenia i zachowania, które niegdyś stworzyły ze szlacheckiej Rzeczypospolitej światowe mocarstwo. Nie są popularne ani umysłowość i kultura, ani wiara, męstwo, honor, hojność, wierność i służba krajowi. Dodajmy jeszcze, że takie niekwestionowane przymioty osobowości szlacheckiej, jak umiłowanie wolności, równość ludzi wielkiego serca, otwartość, szczerość, a przede wszystkim intuicyjne przeciwstawianie się głupocie i bezwzględności władzy są nadal na cenzurowanym.
Holocaust Żydów jest ciągle nagłaśniany przez media, podczas gdy o bezprecedensowej eksterminacji polskiej elity do niedawna nie wolno było mówić i nadal nie jest to temat „słuszny” politycznie.

Elita, czyli kto?

Bliskość porównania losu dwu różnych narodów zamieszkujących jedno terytorium wyda się bardziej oczywista, jeżeli odrzucimy pogląd, jakoby w holocauście wyginęły masy „nic nie znaczącej” żydowskiej biedoty, podczas gdy elita usadowiła się na Wall Street. Obiektem zagłady był wprawdzie cały żydowski naród, ale niemieccy zbrodniarze nie ukrywali, że pragną raz na zawsze zniszczyć  „ducha żydowskości”. A przecież, to właśnie pogrążeni w swej tradycji Żydzi w sztetlach, a wśród nich wielcy rabini, artyści i intelektualiści najbardziej kultywowali narodową tradycję, a zatem byli autentycznymi wybrańcami – elitą, zaś amerykańscy bankierzy, wynarodowieni i skosmopolityzowani, mieli i mają tyle wspólnego z tym pojęciem, co polska arystokracja (były chwalebne wyjątki) oraz ci, co tworzą obecnie tzw. klasę polityczną, albo ci, którzy kreują autorytety moralne we współczesnej Polsce (wyjątki równie cenne, ale rzadsze).
Polską elitą Rzeczypospolitej – wbrew temu, co niektórzy uważają – była szlachecka brać: herbowa, kontuszowa i zagrodowa, pełniąca urzędy lub nie, zgodna lub swarliwa, biedna lub bogata, zawsze patriotyczna, chociaż im bardziej nękana, oszukiwana, manipulowana – tym bardziej zdezorientowana. Jej dni chwały są po dziś pamiętane, jej klęski odkupiła inteligencja szlacheckiego pochodzenia.
Łacińskie eligere oznacza wybieranie kogoś przez ogół ze względu na szczególne przymioty, takie jak: pochodzenie, bogactwo, władza, umiejętności artystyczne, naukowe itd. Tak naprawdę jednak elitą są ci, którzy na danym etapie dziejów rozważnie prowadząc ogół w przyszłość, przyczyniają się do jego pomyślności. Ogół wprawdzie nie zawsze jest w stanie należycie ocenić efekty działania jednostek pretendujących (świadomie lub nie) do elity, bo jest i był zawsze zajęty wyłącznie utrzymaniem się przy życiu. Pretendentów zaś ocenia w końcu historia, która zweryfikowała niejedną samozwańczą szajkę zbrodniarzy. Jednakże z czasem te oceny blakną, zbrodnie maleją, a wielki zbrodniarz uzyskuje miano Bożego bicza.

Czas się obudzić


Powie ktoś, że w większości znanych nam rewolucji ofiarami były zawsze elity. Wszak francuska zniszczyła arystokrację, duchowieństwo i część inteligencji, a październikowa oraz następujący po niej czerwony reżim wymordował nie tylko elitę, ale wszystkich, którzy nie oduczyli się myśleć kategoriami dawnego porządku. W Chinach Mao Zedong położył podwaliny pod teorię sukcesywnej likwidacji elit namnażających się w przerwach pomiędzy kolejnymi rzeziami. „Wielki przywódca” przenosił swój pomysł do praktyki, ale zabrakło mu czasu, aby sprawdzić go w dłuższym okresie, więc mimo setek tysięcy ofiar eksperymentu dzisiaj „Chińczyki trzymają się mocno”. Pol-Pot, azjatycki kuzyn Mao, jak i on wykształcony w europejskiej kolebce liberalizmu usiłował pozbyć się elity za jednym zamachem krótkiego ludzkiego życia.
Cierpiał niejeden wielki naród i inne mniejsze, choć równie uprawnione, by kształtować samodzielnie i pomyślnie własny los. Jednak owe tragedie wynikały albo z żądzy władzy, albo z doktryny – błędnego, szalonego pragnienia, żeby uszczęśliwiać jakieś społeczeństwo, choćby za cenę życia milionów składających się nań jednostek. Natomiast zagłada polskich i żydowskich elit miała na celu osiągnięcie materialnych korzyści przez organizatorów zbrodni, którzy wynajdowali pseudonaukowe uzasadnienia swego działania lub fałszowali historię po to, aby ich własny naród nie spostrzegł, że mordując Polaków – zabija wolność, a eksterminując Żydów – niszczy jedną z cywilizacji.

Czas na rehabilitację


Może czas już obejrzeć się za siebie, nie po to, aby ubolewać nad klęską, lecz by odbić się od dna i wskrzesić wzór zachowań dawnych polskich elit. Nie przez snobizm czy poczucie wyższości – przypomina się dewiza przywódców powstania styczniowego: „Wszyscyśmy szlachta”– ale przez logiczne wnioskowanie, że żaden naród czy społeczeństwo nie wzniesie się na wyżyny bez elity. Nie postuluję przywrócenia do władzy i znaczenia klasy szlacheckiej sui generis. A przecież w większości szlachecki my naród!
Okazuje się, że nie jest to takie proste.
Po żydowskiej elicie Polski pozostały muzea zagłady oraz czytelny i upowszechniany wzór tradycji do naśladowania, po polskiej – głównie cmentarze i pomniki oraz rocznicowe celebracje martyrologii. Tradycja żydowska stała się drożdżami, na których wyrasta potężne państwo; polska – co najwyżej kołacze się jeszcze w sercach starców oraz młodych pasjonatów historii odtwarzających bitwę pod Grunwaldem i inne triumfy polskiego oręża.
Ciągle jeszcze opluwa się szlachtę, a szczególnie sarmatyzm, utartymi przez wrogów Polski stereotypami, oskarżając dawne polskie elity za upadek kraju. Czy ktoś wini w podobny sposób elitę żydowską za holocaust?
Domagajmy się od warstw rządzących krytycznego spojrzenia na historię pisaną przez zaborców, zdrajców lub ludzi obcych i niechętnych Polsce. Niech wreszcie państwo oczyści zatrutą studnię, z której pije naród! Opinia o polskiej elicie wymaga pełnej rehabilitacji dla dobra nas wszystkich.

Jerzy Terpiłowski

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka