Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
1821
BLOG

Wielki pic i demokratura - wywiad z Rafałem Ziemkiewiczem

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Polityka Obserwuj notkę 4

 

- Tusk będzie pierwszym premierem w historii Polski, który po zakończeniu kadencji znajdzie się w więzieniu - mówi Rafał Ziemkiewicz w rozmowie z Jakubem Jałowiczorem.

 

Dlaczego ludzie kupują hasło: „nie róbmy polityki”? Jego absurd jest ewidentny.

 

Tusk stał się spełnieniem marzeń Polaka o tym, żeby było znowu jak za Gierka. Jego panowanie to wypisz wymaluj powtórka z gierkowskich rządów. Jest wielki pic. Jest dziewiąta potęga gospodarcza świata, zwana dziś „zieloną wyspą”, względne poczucie dobrobytu, choć ten dobrobyt znowu jest na kredyt, o czym ludzie wiedzieć nie chcą. Jest straszenie opozycją, która, jak się teraz okazuje, nawet jest na żołdzie CIA i czerpie inspirację z dywersyjnych ośrodków wrogiego mocarstwa. To wszystko wchodzi nam doskonale w przećwiczone 40 lat temu wzorce, które gdzieś tam w ludziach głęboko tkwią. Ale też sukces, jakim jest zachowywanie popularności przez trzy lata kosztem wielkiego picu, mnożenia długów i odkładania na wieczne nigdy problemów, które już dawno powinny być załatwione, ma swoją cenę. Tą ceną będzie, tak jak było w przypadku Gierka, nagła katastrofa. Myślę zresztą, że Donald Tusk już jest na to przygotowany i jego plan polega na tym, żeby pociągnąć jeszcze rok-dwa w tym picu, a potem przeskoczyć na jakieś unijne synekury i zostawić za sobą walący się gmach. Myślę, że mu się to nie uda i jestem głęboko przekonany, że Tusk będzie pierwszym premierem w historii Polski, który po zakończeniu kadencji znajdzie się w więzieniu.

 

Postawienie polityka z najwyższego szczebla przed sądem nie udało się nawet w przypadku komunistów. Proces WRON to fikcja.

 

Nikt ich nie próbował postawić, to jest jedna kwestia. Drugą kwestią jest rzeczywiście pewien system rozmaitych, nazwijmy to po amerykańsku, hamulców i wyważeń. Ale właśnie rządy Tuska kompletnie go rozmontowują. Cała histeria, która miała miejsce za rządów Kaczyńskiego na temat wszechwładzy służb specjalnych, wtedy całkowicie bezprzedmiotowa, teraz się spełnia w sposób doskonały. Gazeta obsesyjnie prorządowa opublikowała materiał, z którego wynika, że w Polsce na tysiąc obywateli się zakłada 27,5 podsłuchu, w Wielkiej Brytanii, która ma autentyczny problem z terroryzmem to jest 8 na tysiąc, a w Niemczech 0,2 na tysiąc. Coś to na litość Boską mówi o tym systemie. Panowanie Tuska tak demoluje państwo prawa w Polsce, że każdy następny kto przyjdzie, nic nie będzie już musiał psuć. Będzie miał władzę dyktatorską, bo wszystkie hamulce zostały rozbite przy kretyńskim entuzjazmie pożytecznych idiotów z elit intelektualnych i medialnych.

 

Pytanie, kiedy Tusk odejdzie. Kto miałby odebrać mu władzę? PiS? Ktoś trzeci?

 

Rozważałbym przeróżne scenariusze, nie wykluczając nawet zamachu wojskowego, chociaż przy obecnym stanie wojska polskiego wydaje się to raczej mało prawdopodobne. Bardzo możliwy wydaje się przewrót pałacowy. Ta ekipa panuje wyłącznie pod hasłem zwalczania opozycji i konserwowania status quo. Jeżeli status quo się posypie, to nikt się za nią nie opowie. I może wtedy wziąć władzę doraźnie sklecony ruch lewicowy, albo prawicowy, albo jakiś tak zwany silny człowiek, jeżeli się takowy pojawi. Myślę, że to jest przedmiotem usiłowań rozmaitych bardzo wpływowych lobby, które muszą na taki scenariusz być przygotowane. Nie mam na myśli nikogo konkretnego, bo brak mi danych, żeby to wiedzieć, ale mam dość doświadczenia życiowego i wiedzy, jak to w różnych krajach i w różnych czasach wyglądało, żeby przewidywać, jak zadziała mechanizm. W czerwcu 1980 r. nie znalazłoby się nikogo poważnego, kto by powiedział, że za trzy miesiące władza Edwarda Gierka poleci w studnię. Wręcz przeciwnie, Gierek był po wielkim sukcesie odniesionym nad własną partią, bo reforma administracyjna rozbiła baronów partyjnych i nikt mu w partii nie mógł podskoczyć, cieszył się jednocześnie poparciem Moskwy, zewnętrznie peerelowi nic nie zagrażało, społeczeństwo było całkowicie spacyfikowane a kłopoty gospodarcze mniejsze, niż wcześniej przechodziły bez reperkusji. A okazało się, że wystarczyły trzy miesiące, żeby ten domek z kart się posypał.

 

Czy polityka będzie się teraz częściej przenosić na ulice?

 

To jest temat na długą dyskusję, bo nasza demokracja jest słabo ugruntowana i czerpie wzorce z Zachodu, a problem z demokracją jest właśnie na Zachodzie. Jest bardzo niepoprawnie politycznie o tym mówić, ale w uczonych rozprawach stworzono politycznie poprawne pojęcie, którego wolno używać: deficyt demokracji. On się na Zachodzie niewątpliwie nasila. I to jest łatwe do zrozumienia, bo jeżeli zanika demos, czyli warstwa średnia zdolna kierować państwem i kontrolować władzę wykonawczą, to i zanika demokracja. W elitach zachodnich panuje raczej rozczarowanie demokracją, nikt tego oficjalnie nie powie, bo choć jest ona trupem, to takim, którego nikt się nie odważy wynieść. Jednak narasta fascynacja Chinami i także w jakimś stopniu Putinem. 20 lat temu mówiło się, że Zachód przymyka oczy na brak demokracji w Rosji, bo chce robić z nią interesy i liczy na to, że Rosja się stopniowo zdemokratyzuje. W tej chwili to raczej Zachód marzy o tym, żeby się sputinizować. Tzn. liczy na to, że rządząca elita technokratyczna uzyska trwałą legitymację niby-demokratyczną, czyli stałe 80-90 proc. poparcia w każdych procedurach wyborczych, tak jak ma Putin, jednocześnie sprawując władzę nie mającą nic wspólnego z demokracją. Ktoś ukuł określenie demokratura – całkowite podporządkowanie mediów, likwidacja wolności gospodarczej, zastąpionej regulowaniem gospodarki przez państwo (kapitalizm na wzór chiński) liberalizm bez wolnej konkurencji, tylko i wyłącznie ze stabilnością budżetową, do tego silna władza i media, które pozwalają utrzymywać stałe, wysokie poparcie i mówić, że to jest cały czas władza demokratyczna. Przynajmniej od lat 30-tych ubiegłego wieku nie było takiego kryzysu idei demokratycznej, jak w tej chwili. No a jeżeli jest kryzys idei demokratycznej, to w przeciągu pięciu-dziesięciu lat można się spodziewać, że ten kto będzie w stanie skrzyknąć odpowiednio silną bojówkę będzie miał dużo większe szanse objęcia władzy niż ten, kto założy partię i będzie przedstawiał wyborcom sensowny program rozwiązania ich problemów.

 

 

Cały wywiad w najbliższym numerze "Tygodnika Solidarność".

 

 

 

 

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka