Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
1369
BLOG

Świątek: Kiedy tata się wyprowadza

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Rozmaitości Obserwuj notkę 1

Rozwód i pierwsze tygodnie po nim to czas, gdy ludźmi targają skrajnie nieprzyjemne emocje – żal, złość, smutek, rozgoryczenie, wzajemne pretensje, chęć odegrania się na byłym mężu czy byłej żonie. Rozstający się zapominają o uczuciach dziecka. O tym, że ma ono jednego ojca i jedną matkę i bez względu na wszystko będzie szukało kontaktu z obojgiem.

Dzieci nie są winne rozstania rodziców, ale doświadczają jego skutków, gdyż to o nie zaczyna się toczyć gra w trakcie i po rozwodzie. Powszechne staje się nastawianie dzieci przeciwko byłemu małżonkowi.
– Rzadko jest tak, że ludzie się rozwodzą i oboje są na to zdecydowani, mają to przemyślane, ustalili warunki rozstania, są w tej samej fazie pogodzenia się z sytuacją. Często występuje nierównowaga, np. jedna ze stron ma już nowego partnera, druga zostaje sama. Jedna czuje się pokrzywdzona i wcale nie chce tego rozwodu, a druga jest jego inicjatorem, ma już nowe plany na życie – zwraca uwagę Alicja Krata, mediator rodzinny z Ośrodka Mediacji i Dialogu Kancelarii Prawniczej „Patrimonium” w Warszawie. – Te walki i rozgrywki dziećmi to wołanie o swoje, często nieuświadomione, potrzeby: sprawiedliwości, uczciwości, szacunku. W mediacji chodzi o uwrażliwienie na potrzeby dzieci, na to, że kończy się relacja małżeńska, ale nie rodzicielska, bo dziecko ma jednego tatę i jedną mamę.
 
Tata z Disneylandu
W związkach, gdzie jeden z partnerów nie chce pogodzić się z rozstaniem, a drugi odszedł już daleko w nowe życie, potrzebna może się okazać pomoc psychoterapeuty, tak by swoich problemów nie przenosić na relacje z dziećmi.
– Świat oferuje metody walki – pokaż w sądzie dowody, argumenty, nagrania, esemesy, mejle. I po rozwodzie mężczyzna przychodzi, by spotkać się z dzieckiem, ale spóźnia się kwadrans i kobieta, w ramach odwetu, już go nie wpuszcza. A wystarczyłoby pomyśleć, że syn czy córka czeka tego dnia o tej stałej porze i jak przeżyje to, gdy z tatą się nie spotka – podkreśla Alicja Krata.
Chęć odegrania się na byłym mężu czy byłej żonie przejawia się w próbach odcięcia ich od dzieci. Np. kobieta wchodzi szybko w drugi związek i komunikuje byłemu mężowi, że jej nowy partner będzie lepiej spełniał rolę ojca. Tyle że ów nowy partner może być przyjacielem dziecka, ale nie zastąpi ojca biologicznego. Potrzeby ojców spychane są w Polsce na margines. Na ogół sądy rodzinne, w których orzekają przeważnie kobiety, ustalają, że dzieci zamieszkają z matką. Nawet wtedy, gdy to ona weszła w nowy związek i dążyła za wszelką cenę do rozwodu.
– Zauważam w praktyce zawodowej, a potwierdzają to też badania, że coraz częściej inicjatorkami rozstań są kobiety. Ich mężowie cierpią podwójnie, bo nie dość, że to kobieta zdecydowała o rozstaniu, to dzieci zostają przy niej. Są podwójnie skrzywdzeni, tracą i żony, i dzieci.
I chciał, nie chciał, tacy ojcowie stają się „tatusiami z Disneylandu” – próbują zdobywać miłość, zapewniając wyszukane rozrywki. Spotykają się z dziećmi w weekendy, bo w tygodniu brakuje im czasu, a dzieci mają lekcje i dodatkowe zajęcia. Mężczyzna, który wielokrotnie nie jest w stanie spotkać się z synem czy córką, traci w końcu motywację. A gdy już zaangażuje się w inne życie, urodzą mu się dzieci z nowego związku, to o kontakty z dziećmi z poprzedniego zabiega mniej. A one cierpią na tym najbardziej.
 
Tata od święta
Trudno być dobrym ojcem, spotykając się z dziećmi cztery razy w miesiącu. Trudno też w takiej sytuacji budować trwałe więzi. Tata, który nie mieszka z córką, nie uczestniczy przecież w jej codziennym życiu, problemach w szkole, relacjach ze znajomymi, pierwszych miłościach.
Alicja Krata: – Pary, które się rozwodzą, zauważają, że nie potrafiły ze sobą rozmawiać. Po rozwodzie jest jeszcze gorzej. Niewiele osób po rozstaniu potrafi zobaczyć dobro dziecka, wyjść poza własne ego, własną perspektywę. Ustalić, co można wspólnie zrobić dla syna czy córki, w miarę równo rozłożyć czas: wakacje, ferie zimowe, tak by ten rodzic, który nie mieszka z dzieckiem, mógł z nim pobyć na co dzień.
Berliński Instytut Mediacji, na podstawie rozmów z maluchami, sformułował listę życzeń dzieci, których rodzice są w separacji lub rozwiedzeni. Jedno z nich brzmi: „Chcemy mieć możliwość widzenia rodzica, u którego nie będziemy mieszkać i to tak często jak będziemy chciały”. W mediacji rodzice mogą uzgodnić plan opieki tak, aby ich syn mógł odwiedzać tatę lub mamę częściej niż dwa razy w miesiącu, jak zdecydował sąd.
Alicja Krata: – Zdarza się, że matki po rozwodach tak budują relację z dzieckiem, jakby chciały zastąpić brak więzi z mężem. U niektórych matek pojawia się lęk, że nie dość, iż mężczyzna odszedł jako partner, to jeszcze zabierze dziecko, gdy wytworzy z nim silniejszą więź. Dorośli często zapominają, że ich dzieci potrzebują obojga rodziców i nie myślą w taki sposób, nie porównują: tata lepszy, mama gorsza.
Kobieta powinna mieć świadomość, że nastoletni syn nie zastąpi jej mężczyzny życia. A jeśli będzie próbowała zatrzymywać go przy sobie, wyrządzi mu krzywdę.
– Takie uzależniające relacje często odbijają się na całym życiu synów – podkreśla Alicja Krata. – Mężczyźni wychowywani przez samotne, dominujące matki mają potem problemy w relacjach z kobietami. W związkach trudno jest im o równowagę, lękają się kolejnego podporządkowania. Dziewczynę, która wcale nie jest dominująca, ale ma swoje zdanie, postrzegają jako zagrożenie. Mają niskie poczucie własnej wartości, bo bez mamy nic się nie dało zrobić.
 
Dzieci czują się winne
Gdy strony są w ostrym konflikcie trudno im usiąść ze swoimi pociechami i powiedzieć spokojnie: „Kochani, nasze drogi gdzieś się rozminęły. Ale nadal jesteśmy waszymi rodzicami i chcemy zrobić wszystko, byście czuli nadal, że macie mamę i tatę”. W trakcie mediacji rodzice mogą podjąć wspólne ustalenia, w jaki sposób i kiedy wyjaśnić dzieciom, co tak naprawdę się dzieje. Warto słuchać tego, co komunikują dzieci.
– Nastoletnie dzieci otwarcie mówią o tym, czego pragną. Rodzice nie muszą za nie decydować, tylko uwzględnić ich preferencje – sygnalizuje Alicja Krata. – Np. to, że syn chciałby z tatą spędzić ferie zimowe, bo mama nie jeździ na nartach. To, co mówią dzieci, łatwiej przyjąć niż to, co proponuje były partner.
Dzieci, szczególnie małe, robią wszystko w celu pojednania rodziców. Mówią: „A może byście poszli ze mną razem na spacer” albo „Mamo, tata idzie ze mną do kina. Może poszłabyś z nami?”. W okresie dojrzewania potrzeba bliskości z kimś, bezpieczeństwa, jest bardzo silna. Młode osoby często chcą ją zaspokoić za wszelką cenę.
Alicja Krata: – One nie czują się kochane. Za wszelką cenę szukają akceptacji płci przeciwnej, co rodzi duże niebezpieczeństwa. Odzywają się potrzeby miłości, bliskości, akceptacji, uznania, wspólnoty, które w związku z rodzicami nie są zaspokojone. Szukają więc gdzie indziej. Łatwiej też sięgają po alkohol i narkotyki.
To pokazuje jak ważne jest ułożenie relacji z dziećmi po rozstaniu przez oboje rodziców. Na taki krok zdecydowali się Ewa i Jerzy. W ugodzie ustalili zasady dotyczące wspólnego wychowania syna. Zobowiązali się na piśmie, że przy nim nie będą poruszać tematu konfliktu między nimi, nie będą próbowali Maćka przekupywać czy zastraszać. Ustalili, że będą wspólnie podejmować decyzje dotyczące leczenia Maćka, jego nauki, wyboru szkoły, zajęć dodatkowych, komunii, bierzmowania, realizacji zainteresowań, uwzględniając jego potrzeby. Syn spędzi Wielkanoc w tym roku z tatą, a w przyszłym – z mamą. Każdego roku będzie spędzał z tatą przynajmniej dwa tygodnie wakacji.
Spory między byłymi małżonkami dotyczą często systemów wartości: tego czy dziecko ma uczestniczyć w praktykach religijnych albo jaką ma otrzymać przestrzeń wolności. W przypadku Ewy i Jerzego konflikt wywołały różnice światopoglądowe: ona jest katoliczką, on – świadkiem Jehowy.
– Pan Jerzy miał już pretensje o to, że syn został ochrzczony bez jego wiedzy. Pani Ewa przyznała, że obawiała się braku zgody z jego strony – relacjonuje Alicja Krata, która prowadziła mediację między Ewą i Jerzym. – W ugodzie zdecydowali, że syn, który już chodził na religię, będzie dalej na nią uczęszczał, by nie czuł się w szkole wyobcowany, a później sam zdecyduje, jaką wiarę chce wyznawać. Nawet w konfliktach wartości można znaleźć rozwiązanie.
 
Tydzień z tatą, tydzień z mamą?
Z zachodu przyszła do nas moda na tzw. opiekę naprzemienną, kiedy to rodzice dzielą się obowiązkami i opieką nad dziećmi po równo. Zdarza się, że dziecko mieszka tydzień z matką, a następny tydzień z tatą.
– Ojcowie, chcąc mieć kontakt z dzieckiem, przekonują, że u nich syn będzie miał takie same łóżeczko, zabawki, a nawet takiego samego pieska jakiego ma w domu mamy. Ale nie będzie to przecież to samo miejsce. Dziecko powinno mieć poczucie bezpieczeństwa przez stałe miejsce zamieszkania. Dlatego unika się decyzji o naprzemiennym zamieszkiwaniu u matki i ojca, przynajmniej do siódmego roku życia dziecka – podkreśla Alicja Krata. – Choć pamiętam przypadek znerwicowanej 5-letniej dziewczynki, która musiała mieszkać tydzień u taty, tydzień u mamy, bo tak zdecydował sąd. Dla niej oznaczało to ciągłe życie w drodze – tak jakby wyjeżdżała i wracała. A potrzebowała jednego miejsca, w którym czułaby się bezpiecznie.
Można jednak zrozumieć ojców, którzy walczą o opiekę naprzemienną. Chcą uczestniczyć w codziennych czynnościach: wspólnych posiłkach, odrabianiu lekcji, odwożeniu do szkoły. Wtedy łatwiej o wytworzenie silniejszych więzi z dzieckiem.
– Można by jeszcze dyskutować o tym modelu, gdyby nie było nowych partnerów rodziców, nowych dzieci. Bo to dodatkowe źródło stresów i napięcia, których doświadcza dziecko po rozwodzie rodziców – nie ma wątpliwości Alicja Krata. Dziś warunkiem tego, by sąd pozostawił władzę rodzicielską obojgu rodzicom, jest przedstawienie przez nich sądowi porozumienia, które zawiera zasady opieki nad dzieckiem po rozwodzie. To efekt zmiany w kodeksie rodzinno-opiekuńczym z czerwca 2009. Czasami mediacja rozwodowa, której celem jest jedynie ustalenie zasad kontaktów z dzieckiem i jego wychowania, staje się pierwszą od lat poważną rozmową małżonków o ich związku.
– Zdarza się, że mediacja pozwala rozstającym się małżonkom odkryć, że ważna jest dla nich trwałość małżeństwa, bliskość, dobro dzieci – mówi Alicja Krata. – Wtedy czasem przekonują się, że zdecydowali o rozstaniu dlatego, że nie umieli sobie poradzić z głębokim kryzysem relacji, a świat podpowiadał im jedyne rozwiązanie – rozwód. Pamiętam kobietę, która weszła już w nowy związek, a po mediacji to zweryfikowała. Usłyszała jak bardzo jej mężowi zależy na niej, na dzieciach. On zapewniał, że będzie na nią czekał. A ona zrozumiała, że nie jest pewna swojej decyzji. Ujawniły się jej problemy osobiste, z którymi sobie nie radziła. Dlatego szukała pocieszenia w kolejnym związku. Zdecydowała się na kilkumiesięczną terapię, zerwała z nowym partnerem i wróciła do rodziny.
 

Rozwód po polsku
W 2008 roku polskie sądy orzekły rozpad prawie 66 tys. małżeństw. Najczęstsze przyczyny to: alkoholizm (mężczyzny), zdrada lub trwały związek uczuciowy z inną osobą, brak zainteresowania rodziną oraz znęcanie się fizyczne. Rozwiedzeni małżonkowie przeżyli ze sobą średnio 13 lat. Ponad 60 proc. par wychowywało w momencie rozwodu prawie 67 tys. nieletnich dzieci (do 18 lat). W Polsce w 62 proc. przypadków sąd przyznaje prawo do opieki nad dziećmi wyłącznie matce, wyłącznie ojcu – jedynie w 3,8 proc. przypadków. W ponad 32 proc. przypadków władzę rodzicielską zachowują oboje.

Krzysztof Świątek

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości